Wychylam się mocno przez okno,
serce me drży karmione widokiem,
moje pola, łąki i sady,
moje przemiany, moje dojrzewanie….
Pocałunek wysyłam
i rzucam na wiatr sukienki za małe,
szaliki za grube,
swetry poszarpane przez czas…..
Tak, chcę odradzać się
i żyć w sam raz…
W za dużych kaloszach chodzić po rosie,
w szlafroku pić kakao na pomoście,
podglądać ryby, ptaszyny płochliwe
i truskawek wdychać aromat anielski….
Ale ja tak żyje,
dziękując Panu za każde źdźbło,
tęsknoty łyk, miłości takiej mojej,
uśmiecham się do siebie częściej,
niż wczoraj i mniej, niż jutro….jm