Wyszłam na poranny spacer. Słońce niechętnie budziło nowy dzień, sroka przekomarzała się z dzięciołem, której nic się nie podoba, ciągłe pretensje do ptasiego świata. Z lubością obserwuję dzięcioły, których przybyło i widać to, na każdym kroku. Nad stawem cisza, kurki wodne czyszczą swoje piórka w szuwarach. Ale mój wzrok, zatrzymał się na pochylonej trzcinie, która dotykała lustra wody. Patrzyłam i nie wierzyłam…., na pochylonej trzcinie, siedział przepiękny ptaszek. Poczułam ciarki na całym ciele, myślałam, że śnię. Ale, to nie był sen. To był najprawdziwszy zimorodek!!! Nigdy wcześniej nie widziałam go w rzeczywistości. Przeciągle i ostro gwizdał, uświadomiło mi to, że nigdy takiego ptasiego głosu nie słyszałam. W pewnym momencie zerwał się i przefrunął obok mnie. Przyrodniczo, był to najpiękniejszy moment w moim życiu!!!! Mam nadzieję, że zadomowi się u mnie na dobre!!!! Warto czekać na takie chwile!!! jm