Bose marzenia…

Przeskakiwałam z kamienia na kamień, woda delikatnie obmywała moje bose stopy. Wchodziłam pod most i wsłuchiwałam się w rozmowy przechodzących przez niego ludzi. Fascynowała mnie ta płytka, z czystą wodą i małymi rybkami rzeczka…W sercu była radość przeogromna , że to jest pierwszy dzień lata i za chwilę będą wakacje. Wyjazd do babci, spotkania z kuzynami wujka Jurka, zajadanie się czereśniami i jagodami. Asystowanie dziadkowi przy odwirowywaniu ramek z miodem pszczelim, a w szklarniach pomaganie przy zbiorze pomidorów…..Pamiętam jeszcze bieganie  boso po mokrym asfalcie, który porządnie zrosił ciepły deszcz i ten zapach, który sprawiał, że zamykałam oczy i uśmiechałam się do tęczy….Często patrzyłam w wakacyjne rozgwieżdżone niebo, uwielbiałam zasypiać przy świerszczowej muzyce i marzyłam o świecie, który był gdzieś za ogromnym polem, na który patrzyłam siedząc na dachu naszego domu…jm