Kiedy Brenda mocno zachorowała, jeździłam z nią do lecznicy dla zwierząt.Tam, w gabinecie zabiegowym stała klatka, a niej mocno wciśnięta w kąt wystraszona suczka. Nazwali ją Malwinka. Nie pozwalała się pogłaskać, ani wyprowadzić na spacer….Zapytałam, co jej się stało. Ktoś zadzwonił do lecznicy, że od dwóch miesięcy po wsi wałęsa się suka, była bita i przeganiana…W poniedziałek, miała być przeniesiona do schroniska, nad czym ubolewała pani weterynarz…Liczyła, że może znajdzie się ktoś , kto weźmie Malwinę…Brenda odeszła w sobotę, a ja w poniedziałek pojechałam do weterynarii, uregulować rachunek za leczenie Brendunii. Zapytałam tak z ciekawości, co się stało z tą suczką z klatki. Panie odpowiedziały, że jest w klatce, ale pojedzie już do schroniska…Podjęłam decyzję w sekundę. Zabieram ją do siebie. Wszyscy pracownicy lecznicy zaczęli się cieszyć, że idzie w dobre ręce, że uchroni się od schroniska. Poprosiłam, aby Fifunię wysterylizowały, bo tak ją nazwałam. Zabrałam suczkę do domu.Uciekała, warczała , wciskała się kąty. Powolutku , z cierpliwością zaczęłam ją głaskać, mówić łagodnie. Przez dwa dni nie mogłam jej wyprowadzić. Kiedy Wiki usiadła przy niej, sunia podczołgała się i położyła łapkę na jej dłoni. Zaczęłyśmy ją przytulać. Rano nie wyglądała dobrze, postanowiłam ją wynieść na podwórko, aby się załatwiła. Stała z podkurczonym ogonkiem, ledwo szła. Zaczęłam do niej mówić, że jej nie oddam, że zawsze będzie z nami. Spuściłam ją ze smyczy, pobiegła pod płot, aby uciec. Zawołałam ją, a ta podbiegła, położyła się na grzbiet, a kiedy ją głaskałam po szyi, poderwała się i zaczęła biegać dookoła mnie, nie poznawałam jej , załatwiła się. Miałam łzy w oczach jak zaczęła szczekać na sąsiada , który przechodził obok ogrodzenia….Koty mile ją przywitały, Glut z Aresem również….Teraz, szaleje, biega z taką szybkością , że aż strach. Wczoraj w nocy wracaliśmy z Gdańska z teatru i nie było nas kilka godzin. Kiedy podjechaliśmy pod dom o północy, siedziała pod bramą i czekała na nas….Kiedy nas zobaczyła, myśleliśmy ,że z radości oszaleje. Kochamy ją i myślę ,że to była najwspanialsza decyzja , jaka podjęłam o zabraniu jej do domu…W zachowaniu podobna jest do Brendy….Nie sposób jej nie kochać…..jm
Zaraz po zabiegu zabieram ją do domu….jm
Pierwszy wspólny spacer….jm
Jest tak aktywna, że nie możemy za nią nadążyć……Żywe Sreberko….jm