Od rana pięknie świeciło słońce. Postanowiliśmy na mszę św. pojechać do Darłowa…Wiatr kołysał samochodem i trudno było utrzymać kierownicę…..Po mszy , pojechaliśmy do Darłówka. Wiatr o mało nie pourywał głów..Był nawet taki śmiałek, który w piance z krótkim rękawem i spodenkami kąpał się we wzburzonym morzu…Brrrrr. Ludzie zachwycenie wysokimi falami, robili zdjęcia, nagrywali te wszystkie cudeńka na kamerę….Potwornie zimno, ręce kostniały, woda wdzierała się na ląd….Z rozkoszą udaliśmy się do małej smażalni ryb…W ciepełku zjedliśmy pyszny obiad i był czas na pogaduchy….jm