Jeszcze za oknem była szarówka. Usłyszałam przez uchylone okno żurawie, które kołowały nad moim domem. Wyszłam z domu, założyłam na nogi tylko kalosze i pobiegłam nad staw. Żurawie usiadły na polach. Nie miałam kluczy od tylnej bramki, więc przeszłam nawet sprytnie przez wysoką furtkę. Nawet nie zdałam sobie sprawy, że jestem tylko w piżamie. Ale co tam, biegłam polem na spotkanie z żurawiami, które od rana, jak przekupki krzyczały. Przebiegłam kilometr, kiedy byłam już blisko, wszystkie zerwały się i pofrunęły dalej. Było ich około setki, a może i więcej…..Wracałam z żalem, że to już koniec lata i trzeba się pożegnać z tymi wspaniałymi ptakami, które zachwycają mnie swoim pięknem każdego roku….Do wiosny kochane żurawie….Kalosze całe w błocie, ja zmęczona ale szczęśliwa, że zobaczyłam przepiękny, polny taniec na ściernisku o poranku…..jm