Czwarta nad ranem…..

Od kilku dni wstaję bardzo wcześnie.Robię sobie kawę i z kubkiem wyruszam do ogrodu.Pieją koguty,żaby głośno rechoczą,sroki jeszcze dają spać swoim dzieciom i cichutko skrzeczą,kaczka z małymi jeszcze drzemie na stawie wyściełanym rzęsą…Psy i koty patrzą na mnie zdziwione, co tak wcześnie robię w ogrodzie.Dzisiejszy poranek pachniał kwiatami czarnego bzu, co świadczy o tym, że już czas zrobić syrop na przeziębienie….Szpaki już czekają na świerku,aby zaatakować moje dwie piękne czereśnie.Zrywam ile mogę,aby choć część tych słodkości wspaniałych ocalić i zachować je na zimę w słoikach….Sama przy tym spożywam je w ogromnych ilościach.Wczoraj usiadłam sobie na wierzchołku drzewa i zrywałam same czarne owoce wspominając wakacje u babci,ich smak czereśniowy, jagodowy, młodych ziemniaczków z koperkiem i zsiadłym mlekiem,ogórki małosolne z liśćmi dębu, wiśni, chrzanu, kopru, czosnku…Zanurzam się we wspomnienia, zaczynam wprowadzać się w stan błogiego upojenia….Miłość spokojną jest wyspą i na niej jestem, tu się nie nudzę, wciąż odkrywam nieznane zakątki samej siebie,wciąż się zachwycam i wciąż bardzo kocham ten mój świat,który choć maleńki, posiada wszystko czego potrzeba artystycznej duszy….A teraz kąpiel w basenie, woda jeszcze chłodna ,ale wspaniale orzeźwiająca….jm