Powrót Loli….

Kilka miesięcy temu, zaginęła nasza kotka Lola.Myśleliśmy,że zginęła pod kołami samochodu,albo maszyn rolniczych.Wczorajszy dzień, był dniem radości.Kiedy jechałyśmy po córkę,zobaczyłyśmy na polu kotkę podobną do naszej Loli.Zatrzymałam samochód i w jasnych butach pobiegłam po świeżo zaoranym polu.Zaczęłyśmy ją wołać.Poznała nas,ale nieufnie podbiegała ,a potem uciekała.Nie dałam za wygraną.Zaczęłam ją pieszczotliwie wołać,a ta zaczęła się przewracać i turlać po polu.Cieszyła się i wariowała.Po chwili odeszła na kilkanaście metrów.Zawołałam ją,a ta przyszła i dała się wziąć na ręce.Była w dobrej formie.Zawsze była indywidualistką i chodziła własnymi drogami.Nie wiem,czy dzisiaj będzie ,ale wiemy ,że jest zdrowa i nas pamięta.Wieczorem jadła ze swoją kocią rodzinką i wszystko było dobrze….Najważniejsze ,że jest …..jm