Dzisiejszy poranek porwał moje serce i duszę.Kiedy wracałam po odwiezieniu Wiki do szkoły,słońce było tak mocne,że nie mogłam jechać.Powolutku wpływałam w falujące mgły nad rozlewiskami.Żałowałam ,że nie jestem pasażerką,mogłabym do woli napawać się tym widokiem.Ale nie zastanawiając się,skręciłam w polną drogę i przez koleiny dostałam się na miejsce ,gdzie rosną bluszcze.Mijałam pasące się leniwie krowy.Mgła,sprawiała,że zwierzęta unosiły się ponad łąkami…Stałam zaczarowana.Nie ważne ,że miałam jasne spodnie ,płócienne buty.Wchodziłam w coraz bardziej gęstą mokrą trawę,bluszcze,osty.Cała mokra ,oblepiona rzepami,dotarłam do celu.To było przepiękne miejsce, całe otulone słońcem i koronkowymi serwetami suszącymi się na delikatnym wietrze……jm