Moje szczęśliwe chwile w deszczu….

Od rana pada.Nakarmiłam moje kotki,wyprzytulałam ,pogadałam z Heniem i Stefanem,bo gaduły z nich kochane i rozpieszczone.Matka przybiegła mokra i nie miała zbytnio apetytu,Lucy również tylko pochlipała.Myślę,że wróciły z polowania na myszki…Zebrałam kilka kilogramów orzechów włoskich,które wyłożyłam przy kominku.Są smaczne.Zagapiłam się ze zbiorem czarnego bzu,który pięknie obrodził za stodołą i postanowiłam dzisiaj go zerwać.Siąpiący deszcz przemoczył mnie ,pomimo przeciwdeszczowej kurtki.Kilka krzewów bzu zostawiłam dla ptaszyn.Z samego rana przywitały mnie rudziki i sikorki ,które tańczyły na jaśminie i orzechu włoskim.Deszczowe krople zagrały na liściach,na blaszanym dachu,starej misce, tworząc delikatną muzykę jesienno-rytmiczną. Cudownie było wrócić do domu, wypić kawę przy kominku i patrzeć na świat przez zapłakane okna…jm