Zatrzymałam się pod jednym z marketów.Było upalnie.Powietrze falowało gorącą mgiełką.Do samochodu dochodziło mnie dziwne miauczenie ,trochę jak skomlenie.Przechodzące osoby wchodziły w krzaki, skąd dochodziły rozpaczliwe odgłosy.Mama z małym chłopcem,starsza pani,kilkunastoletni chłopiec zrezygnowani odchodzili.Wyszłam z samochodu i poszłam w kierunku tego odwiedzanego miejsca.Zobaczyłam wystraszonego kotka,który lizał mokrą ziemię i kiedy się podchodziło uciekał .Był bardzo płochliwy.Wtedy podeszła jedna pani i powiedziała,że młoda dziewczyna podjechała samochodem i wyrzuciła cztery małe kotki w krzaki.Całą noc bardzo płakały i nie dawały jej spać.Kiedy przyszła rano,został tylko jeden.W pobliżu są groźne psy i myśli ,że te trzy kociaki zostały przez nie pożarte.Zaczęłam delikatnie nawoływać kotka,dałam trochę suchej karmy.Stałam nieruchomo,a on podszedł i zaczął jeść.Kiedy zbliżałam rękę,uciekał…Za drugim razem się udało.Delikatnie wzięłam go na ręce i zaniosłam do samochodu.Zobaczyłam ,że do tego miejsca zbliża się mama z małym chłopcem.Przynieśli w słoiczku mleko.Ucieszyli się,że w końcu komuś udało go się złapać.Od rana kilkanaście osób tego próbowało i nic.Nie mogłam go zostawić na pastwę losu.To jedenasty kot…..Henio XI…Czeka mnie jeszcze przeprawa z mężem.Obiecałam,że już więcej nie przygarnę żadnego kota,ani psa……Będzie ciężko,ale co tam,głowy mi chyba nie urwie?…jm
Brenda i Ares polubiły nowego kotka….jm