I kudłate i skrzydlate….

Patrzę z zachwytem na kwitnące czereśnie,tulipany,różnokolorowe bratki,szafirki i stokrotki,które rozprzestrzeniły się po posesji.Wstaję o 5-tej rano.Wtedy budzi się powoli kolejny wiosenny dzień.Nad stawem snują się delikatne mgły,ptaszyny po swoich ptasich snach wyśpiewują przepiękne trele.Kilka dni temu znalazłam dzwońca.Miał chore nóżki.Cieszyłam się,bo zaczął jeść i sprawiał wrażenie ,że wszystko skończy się dobrze.Niestety stało się inaczej….

Znalazłam też piękną ptaszynkę,która mieszka sobie z mężem na orzechu włoskim.Ze szczęściem obserwuję jak uwijają się przy szukaniu robaczków,czy ściółki na gniazdko…

Udało się też uratować moją kotkę Tomcię,która podczas rui zaklinowała się w wąskiej róże,która znajdowała się w ścianie.Za pomocą siekiery i dużego młota rozwaliłam troszkę ściany i udało się wyswobodzić zakochaną kotkę,a za kilka godzin wysterylizować ją ,aby już więcej się takie niespodzianki się nie zdarzały.

Z Brendą było gorzej.Pobiegła nad staw i zaczęła kopać pod płotem.Wykopała pół metrową dziurę i zaczęła piszczeć.Starałam się ją wyciągnąć,ale łeb tkwił głęboko w ziemi.Wystraszyłam się,bo miała trudności z oddychaniem i wpadła w panikę.Włożyłam dłoń i zaczęłam wybierać ziemię koło nosa,aby mogła oddychać.Uspokoiła się.Ale nadal była uwięziona.Włożyłam ręka do jej pyska i zrozumiałam ,gdzie tkwi przyczyna.Dolna szczęka dostała się pod korzeń i bardzo ciasno pod niego się wcisnęła.Dojście było bardzo trudne i wąskie.Nie mogłam użyć żadnego narzędzia.Brenda zaczęła panikować.Niewiele myśląc docisnęłam dolną szczękę mocno do ziemi i wysunęłam linę korzenia z pyska.Udało się w końcu wyjąć Brendę z uścisku korzeni.Ale było ciężko i strasznie niebezpiecznie…

Moje kochane niedobrotki….jm