Spotkanie na stokrotkowej łące…..

Często wspominam swoje spotkania z ciekawymi  ludźmi ,które tkwią  gdzieś głęboko w myślach,w sercu.Wystarczyła chwila,a świat w ich towarzystwie stawał się piękniejszy.Opisywałam moją kochaną Balbinę,która przywoziła na moją wieś z dzieciństwa lody i gumę balonową Donald….Piękną parę małżonków,których spotykałam w kościele,a z którymi dane mi było porozmawiać.Byli tacy wzruszeni,kiedy powiedziałam ,że napisałam o nich wiersz.Niekiedy było ,to spotkanie na godzinkę podczas spaceru z dzieckiem w parku….Na ławeczce siedziała staruszka.Patrzyła na przechodzących ludzi,na dzieci.Poczułam takie ciepło,kiedy patrzyłam na nią ze stokrotkowej łąki,na której często przesiadywałam z Wiki i zaplatałam stokrotkowe wianki .Przyszła do nas i opowiadała ,jak przychodziła do tego parku ze swoimi dziećmi.Miała ich czworo.Ocierała łzy mówiąc o nich.Żadne z dzieci już nie żyło.Mówiła,jak to strasznie ciężko i przykro,kiedy rodzice chowają swoje dzieci.Umierały ,kiedy były małe…Teraz jest sama ,bo i mąż już umarł.Przychodzi do parku,aby w innych dzieciach zobaczyć swoje dzieciaczki,zastanawiając się kim byłyby ,gdyby żyły.Mimo tych cierpień,miała łagodne spojrzenie,uśmiech,który roztapiał każdy smutek.Napotkani ludzi,są jak anioły,które uczą jak cenić każdy dzień,rodzinę,miłość.Są jak życiowe drogowskazy,które prowadzą nas do szczęśliwych miejsc,chwil,marzeń….jm