Dzień otulony wiatrem z marzeniami…

Nie mam postanowień na ten rok,bo i tak nic z tego nie wychodzi.Każdy dzień jest nowym wyzwanie,niespodzianką,radością,smutkiem.Od kilku dni urzekają mnie fioletowe bratki,duże stokrotki,które rosną w ciszy po świerkami.Zaczynam szukać nowych zwiastunów wiosny.Kiedy mam chwilkę czasu ,przysiadam przy kominku,trochę poczytam ,podumam,powspominam.Myślę ,co będę siać w ogrodzie,jakie krzewy posadzę,jak zaprojektuję brzeg stawu.Wchodzę w łany zielonych zbóż,wdycham zapach rzepakowych pół,tulipanów.Kot za oknem bawi się wystraszoną i zmęczoną myszką.Jeszcze kilka dni wolnego i zacznę sobie coś tworzyć, zrodziły się nowe pomysły.Wiatr postrącał świerkowe szyszki,lubię je zbierać i układać w koszach pod domem.Nie mam czarnych myśli ,cieszę się ,że wypełnia mnie radość,miłość wciąż dojrzewająca i spokojna…Wyjrzało słońce,uśmiecham się do siebie,jest mi na duszy tak lekko i nawet już nie mam wyrzutów sumienia,że jest mi tak styczniowo-stokrotkowo dobrze….Pachnie herbata z cynamonem,anyżem,owocami róży i plastrem pomarańczy.Zamykam oczy i jestem  w Lanckoronie pod galerią z aniołami,w Brzeźnicy pod kościółkiem,na plaży pachnącej rozszalałym morzem,zrywam błyszczące słodkie czereśnie z mojego sadu….No,już dobrze, teraz do kotłowni.Zrobię porządek z kocimi legowiskami,bo już zamieszkały w stodole .Mały Stefan jest z tego powodu zadowolony,Tomcia również…..jm