Zapach obranej pomarańczy
przenosi mnie do naszej kuchni z dzieciństwa.
Siedzieliśmy przy stole ,a mama dzieliła ten aromatyczny owoc na nas czworo.
Wtedy rodziły się w nas smaki,w oczach gnieździły kolory,a z nimi sikorki,sroki,zające i sarny.
Gdzieś w szufladce myśli,pozostał zapach papierków po czekoladowych cukierkach,
zapach plasteliny,z której powstawały zwierzątka,bałwanki,krasnoludki.
Ciągle zachwyca mnie skrzący się w słońcu i w księżycu śnieg,
wzruszają kolędy,łamanie się opłatkiem.
Rozanielają mnie łagodnie spadające płatki śniegu ,
dzwony bijące o północy na Pasterkę.
Choinka ,która sprawia ,że staję się radosnym dzieckiem,
tęskniącym za czymś delikatnie pachnącym,
cynamonem z gwiazdkami anyżu,orzechami i wykrochmaloną pościelą.
To wszystko mam w sercu,wspomnienia i teraźniejszość,
tęsknotę i miłość,która wynosi mnie poza codzienną zwyczajność….
Za chwilę wszystko zajaśnieje z narodzinami Maleńkiego Jezusa,
który będzie słodko spał przy piersi swojej Mateńki w stajence.
Na ten moment czekam poprzez przebiśniegi,stokrotki,pachnące róże,
złote kłosy zbóż,czerwone liście klonu,zadumę ,pierwszy śnieg,roraty,
pierwszą gwiazdkę na niebie wypatrzoną przez zniecierpliwione czekaniem dzieci…
Uwielbiam ten czas,który wypełnia wszystkie zakamarki mej duszy,
niech ta radość trwa we mnie jak najdłużej….jm
,