Konwaliowo-lawendowy wiatr….

Zapomniałam zatęsknić, zadzwonić,napisać, nie pamiętać o snach, rozmowach o niczym… Zwyczajnie zapomniałam kochać, szukać myśli ładnych, słów kojących chwilę. Zasnęłam na kilka kartek z wyrywanego kalendarza, kilka deszczowych dni w kaloszach w kratkę. Budzę się powoli, człapię do kubka z gorąca kawą, do dogasającego kominka, by wzniecić ogień ostatnim kawałkiem drewna… Poczułam konwaliowo-lawendowy wiatr otwierając zastawione książkami okno. Budzę się szczęśliwa i wiem,że niekiedy warto zasnąć ,aby obudzić w sobie nadzieję z dziecięcym zachwytem i miłością,która rozświetla przygasłe oczy….jm