W niedzielę rano,wyjechałyśmy na Jarmark Gryfitów.Pogoda przyjemna,słoneczna,aż radość człowieka rpzpierała.W pewnym momencie kiedy przejeżdżałyśmy przez las,kątem oka zobaczyłam jakieś zwierzątko.Pomyślałam ,że może to mały lisek się zgubił.Zatrzymałam się ,a moja córeczka szybko pobiegła do maleństwa.Na poboczu siedziało i rozpaczało małe kociątko.Decyzja była szybka.Wychowujemy osiem kotów,wychowamy i dziewiąte.Przez całą drogę koci szkrab głośno miałczał i widać było ,że jest głodne i wystraszone.Na jarmarku nasze kociątko,a raczej kotka była prawdziwą maskotką.Nakarmiona ,spała sobie smacznie w kartoniku.Poświęciłam swój ulubiony sweter,aby było jej wygodnie.Zatrzywmywali się dorośli ,małe dzieci,każdy chciał pogłaskać i pożalić maleństwo,no bo jak można było wyrzucić do lasu taką słodycz…Po kilku dniach pobytu w naszym domu,mała Tomcia jest przekochana,widać ,że ma charakter i jest bardzo radosna.Uwielbia spać na kanapie….Nasza mała kochana znajdulka…..jm