Moje chwile ,które układam na półkach,albo wkładam między kartki nieprzeczytanych jeszcze książek dojrzewają jak żółte sery w chłodnych, starych piwnicach .Ich smak jest wyborny z nutą sentymentu,tęsnot subtelnych ,choć delikatnych jak pajęczynki między szczebelkami zmurszałych płotów.Pragnę posiedzieć na pomoście i patrzeć w wodę,dostrzegać w niej przepływające chwile pomieszane z chmurami,ważkami błękitnymi.Takie moje zadumania,bez zbędnego gadania o niczym…Dobrze jest mi tak Panie…..Za chwilę praca,będę dotykać grudek wilgotnej ,ciepłej ziemi i karmić ją nasionkami warzyw przeróżnych.Przebywając wśród muzyki pszczół,trzmieli,bąków,zwyczajnych muszek ,komarów,zapachu konwalii,bzów,stokrotek,kumkania żab,świergotu pataszyn,chce się żyć,tańczyć bez wstydu na łące,pragnie się wykrzyczeć swoje szczęście ,miłość i radość.Tylko chwilami tęsknię za miastem,kiedy zabraknie mi książek i gazet do czytania wśród tej mojej ,umiłowanej wiejskiej ciszy….jm