Od kilku dni sprzątam posesję.Z zachwytem przyglądam się mini-irysom,stokrotkom,krosusikom i tulipanom.Wszystko zaczyna żyć.Posadziłam w inspekcie sadzonki sałaty i posieję jeszcze rzodkiewkę na dobry początek.Ale wracając do porządków.Ciągle grabię pod świerami,bo jak wieje ,to zawsze coś spadnie,a to szyszka,suche gałązki.Od kilku dni zbieram gałązki olchy,byłam zdumiona,skąd one się tu wzięły.Zaczęłam obserwować świerki .I przy śniadaniu,kiedy patrzyłam sobie na pięknie rozmarzony słońcem dzień,zauważyłam parę synogarlic na gałęzi świerkowego drzewa.Wyszłam z domu i zaczęłam szukać gniazda.Jak się okazało ,zrobiły sobie swoje miejsce na życie prawie na końcu gałzi.Myślę ,że ta determinacja jest związana z moją ósemka kotów.Boję się ,że te moje skarby tam nie wejdą,choć ostatnio Wczorajszy przynióśł jakieś ptaszęcie i pilnował,aby nikt tej zdobyczy nie zabrał….U p.Julka na polu zobaczyłam pierwszy raz tego roku bociana.Chodził sobie dostojnie i raczył się ropuszkami,a ja wsłuchwałam się w przepiękny śpiew skowronków,wiosenny balsam dla duszy….jm