Obudziłam się z bólem mięśni,a to bardzo dobry znak.Wszystkie wczorajsze ćwiczenia wykonałam dokładnie i są efekty,czyli boli.Na łyżwach również było wybornie.Spędziłam 1,5 godz.na pięknie błyszczącym lodzie,wykonałam kilka piruetów,jaskółek,slalomów.Kiedy przejeżdżałam przez środek stawu,usłyszałam pękający lód(efekt mocno operującego słońca),więc powróciłam na jego obrzeża…Pogoda zachęcała do spaceru z kijkami więc było 10 km. wędrowania po zimowym lesie z krystalicznie czystym powietrzem,sarenkami,które spokojnie przechadzały się po ośnieżonych dróżkach.A kiedy weszłam na pagórek zobaczyłam przepięknie zachodzące słońce i wszytko dookoła spowił zamglony delikatny róż.I jak tu nie zachwycać się życiem!!!!A dzisiaj pozachwycam się soplami ,które teraz tak pięknie skrzą się na krzakach czarnego bzu,dachu stodoły i kępie trawy ,którą pod rynną ubrał lód….jm