Kulinarna euforia i śnieżyca bajeczna…

Zasypało mnie całkowicie.Samochód stoi pod świerkami,więc myślę ,że po odśnieżeniu ,uda się wyjechać.Wiki powoli zdrowieje,a mnie zaczyna brać jakieś choróbsko,ale nie daję się,jeszcze robię ostatnią partię lampionów i zaczynam urlop. Z rozkoszą wejdę w przygotowania do świąt.Zostało kilka prezentów do zrobienia,dzisiaj wysyłam już ostatnie kartki świąteczne,w sobotę fryzjer i ostatnie zakupy,a potem wielkie piecznie i gotowanie.Jeszcze ze scholą przećwiczę kolędy,zrobimy maleńkie szopki betlejemskie,aby zagościły w każdym domu,przyozdobimy pierniczki…W domu już pachnie przygotowaniami,powiesiłam wieńce na ścianach,są zrobione z szyszek modrzewia,orzechów laskowych ,szyszek sosny,orzechów włoskich i sznurka brązowego.Wyglądają surowo i elegancko.W sobotę będę gotować bigos świąteczny,tylko w ten wyjątkowy czas gotowanie tej potrawy wprawia mnie w stan kulinarnej euforii….A za oknem potężna śnieżyca,przez okno zaglądają płatki śniegu i zatrzymują się na szybach,aby za chwilkę spłynąć w dół.Ares wyleguje się pod kominkiem,a kocicie Cony i Lucy pomrukują w ciepłej kotłowni,reszta kotków śpi w przedsionku i kiedy wychodzę po drewno,nawet się nie poruszają ,tak sobie smacznie spią…jm