Brenda pobiegła nad staw i zaczęła dziwnie szczekać.Poszłam za nią i zobaczyłam,że coś dotyka łapą.Nad wodą leżała sieć rybacka, a w niej okręcony jeż.Cienka żyłka sieci była między igłami ,oplótł się nią jak w kokon.Wiki przyniosła nożyczki i zaczęła się godzinna walka o życie jeża.Najpierw spryskałam go środkiem na kleszcze,komary i muchy,bo chyba wyczuły zdobycz i zabierały się do konsupcji jeżyka.Bałam się ,że może nie przeżył ,bo nie dawał oznak życia.Wycięłam go z sieci.Potem położyłam na ławie nad stawem i zabrałam się do przecinania żyłek.Powoli wyciągałam przecięte żyłki.Z zewnątrz już wszystko było oczyszczone ,teraz pozostało najgorsze,bo okazało się ,że żyłkę wciągnął również do środka kiedy złożył się w kulkę.Ubrałam grube rękawice i zaczęłam uwalniać jego spuchniętą łapkę, potem pyszczek.Zaczął się ruszać.Trochę go pokaleczyłam nożyczkami,ale ranki nie były groźne.Zaniosłam na trampolinę,aby się bezpiecznie rozprostował.Kiedy stanął na nóżkach wypadły jeszcze poprzecinane nitki.Zaczął biegać i szukać wyjścia.Ucieszyłam się,że wszystko zakończyło się pomyślnie.Zaniosłam kolczastego w wysoką trawę ,aby bezpiecznie doszedł do siebie…Wieczorem ,kiedy poszłam nad staw zobaczyłam ,że coś szamocze się w sieci.Był tam młody szpak.Bez trudu złapałam ptaszynę i obejrzałam czy wszystko z nim dobrze.Był w dobrej kondycji,ale miał kilkanaści kleszczy na małym łepku.Cztery kleszcze miały już pokaźne rozmiary,reszta dopiero zabierała się do wysysania krwi.Oczyściłam biedne ptaszątko i wypuściłam w bezpieczne miejsce.Śieć zwinęłam i wyniosłam,aby się już nic w nią nie złapało…..Dzień ratowania zwierzątek zakończł się pomyślnie,choć tego dnia ratowałam jeszcze jedną ptaszynę……
Wszystko pięknie się zakończyło!!!!!jm