Wymazuję gumką myszką wszystko co małe,
robiąc miejsce ogromnym skrzydłom wiary.
Wiara,która pachnie żółtym słonecznikiem,
parą bocianów wiernych na całe życie.
Radością na wschodzące tulipany i szczypiorek cieniuteńki,
moje grubaśnie kotki przed kocim porodem.
Zapisuję na tablicy dni,przeogromną nadzieję
na zdrowie mojej kochanej mamy,
od której słyszę słowo „kocham”,
córeczko-przecież czuję się dobrze!
Całuję swoje marzenia,sny w których widzę wytęsknione twarze,
czekając na łąki umajone stokrotkami
i pierwsze kłosy na moim polu za płotem.
Wzlatuję ponad szarość,ponad zaćmione złością połacie niezmierzone,
aby odnaleźć krainę pachnącą prawdziwym wykrochmalonym obrusem,
niedzielnym obiadem,kawą z ciastem porzeczkowym z bezą……jm