W końcu spokojna noc.Moją sukę Brendę przenocowałam w kotłowni,gdyż zbyt dużo kawalerów przychodzi ze wsi,kundli różnego kalibru.Trochę niepokoił ją piec ,który głośno się włącza,ale smaczna kość uspokoiła ją.Kotki tym razem wyprosiłam z domu do stodoły,bo ostatniej nocy tak dokazywały,że ani chwili nie przespałam.Za oknem delikatne płatki mienią się i leciutko opadają na sad.Ciepło się ubrałam i wyszłam nakarmić zwierzęta.Koza Tosia bardzo chciała pobiegać po śniegu,mam nadzieję ,że jest przy nadziei,bo grubas z niej ogromny,albo taki tłuścioszek,zobaczymy na wiosnę.W domu przytulne ciepło i pachnie kwiatami mandarynek,które pięknie rozkwitają.Przygotowałam sobie pracę na dobre samopoczucie,będę dzisiaj zdobić gęsie wydmuszki na wielkanocny stół ,a z gipsu odleję motylki,biedroneczki,jeżyki,żabki.Małe ,żółte kurki umieszczę w maleńkich ,drewnianych gniazdkach.Chcę zrobić te ozdoby szybciej ,aby więcej czasu poświęcić na inne pilne prace.Obiad i ciasto na deser przygotowane,więc do pracy w wiejskiej ciszy z kotami,które smacznie śpią i delikatną muzyką Diany Krall……jm