Nie bajka-„O koguciku i lisku…”

Wstałam o 5.00.Poprasowałam koszule ,podkoszulki,ręczniki.Śniadanie,kawa,pożegnanie domowników ,którzy wyjechali do swoich obowiązków,a potem spacer z psami w deszczu.Zapach czystego,świeżego powietrza i wiśni,które obrodziły wspaniałymi czerwono-bordowymi koralami…Po spacerze wypuściłam kaczki i gęsi do zagrody,nakarmiłam je i napoiłam.Kiedy wchodziłam po schodach do budynku gospodarczego, kątem oka coś zauważyłam,kiedy szybko podeszłam do płotu sąsiada zobaczyłam lisa,który z młodym kogutem w pyszczku uciekał w wysokie trawy za stodołą.Widziałam ,to pierwszy raz w życiu.Pobiegłam nad staw,a potem na pole,ale nic nie było słychać ,ani widać.Przypomniałam sobie bajkę o koguciku i przebiegłym lisie.Kiedy bajka się kończyła chlipałam sobie w poduszeczkę,bo smutno tak kiedy lisek porywał biednego kogucika do lasu ciemnego.Teraz również było smutno.Ale widać takie prawo przyrody.Kiedy tak szukałam lisiego tropu,zaszłam na moje pole z ziemniakami.Zaczęłam wyrywać zielsko i zobaczyłam ,że mam już całkiem spore młode ziemniaczki.Muszę tylko kupić motykę i ze wzruszeniem wykopię swoje pierwsze ziemniaki.Koperek też piękny,więc będę jutro gotować obiad ze swoich warzyw….Gdyby nie lis,nie wiedziałabym,że mam takie piękne ziemniaczki….jm

ljn