Czereśnie w tym roku obrodziły,a szczególnie te dzikie.Zasypuje je cukrem ,gotuję ,a potem zlewam sok do słoiczków.Muszę zacząć podpisywać jakie soki znajdują się w poszczególnych pojemniczkach.Do tej pory ,najbardziej rozkoszuję się konfiturą z truskawek,aż boje się ,czy zostanie coś na zimowy czas.Dziś następna partia truskawek zamieszka w słoiczkach.Zaczęły się porzeczki,wiśnie,agrest…,oby tylko czasu nie zabrakło i ze wszystkim zdążyć.Zostałam obdarowana dużymi słoikami płynnego ,złocistego miodu.Z dzieciństwa pamiętam,jak dziadek odwirowywał plastry miodu,pamiętam zapach i lepiące od słodyczy dłonie.Babcia smarowała świeży chleb masłem,a potem dużą ilością miodu,a do tego świeżo wydojone mleko ,takie jeszcze z pianką.Miód spływał z chleba i trzeba było szybko się uwijać ,aby zdążyć zjadać te miejsca, z których miód spływał najbardziej…jm