Poranek tonie w kałużach i strumykach roztapiającego się śniegu.Brenda na przywitanie, ubłoconymi łapami wybrudziła moje grube swetrzysko,teraz mam brunatne plamy,ciekawy wzór…Na stawie nie muszę robić przerębli.Śnieg stopniał w moim wiosennym ogródku i odsłonił zielone wiosenne maluchy śnieżyczek,krokusów,hiacyntów,tulipanków,szafirków.Moje ciepłe gumofilce grzęzną w błocie,nawet miło tak sobie po nim pochodzić.Obejrzałam drzewa owocowe,niektóre należałoby poprzecinać.Muszę kupić maść do drzewek i do roboty.Poprzecinam krzewy,niektóre muszę usunąć.Już nie mogę się doczekać,kiedy moja posesja będzie nabierała kształtów.A kiedy rozbierzemy stodołę,będę mogła z domu patrzeć na staw i pola.Wiosną wszystko się zazieleni ,a latem ukołysze łanami zbóż,makami,rumianami.Chcę posiać pszenicę,len.W końcu będę miała mnóstwo materiału do swoich prac.Wyjmę swoje długie ,lniane suknie i na boso będę chodzić po zroszonych porannymi łzami łąkach…..ach…jm