Na tej wsi,to człowiek się hartuje jak ruski czołgista.Mimo,że kaszlę i niekiedy brakuje sił,wstaje i rąbię drewno,grabię podwórko,zachwycam się błotem,bo nadaje barwę wiosennym roztopom.Nawet nie denerwuje mnie to,że czyste buty po przyjściu ze sklepu,już nie są czyste.Ale dzisiejszy dzień,to wylegiwanie się na kanapie.Domem i mną zajęły się moje córeczki.Zostałam okryta pięcioma kocami,nakarmiona i obdarzona tysiącem buziaczków.Poleżałam do 18.00 i już miałam dość tego chorowania.Poczułam się jeszcze gorzej,bo kiedy tak leżałam,to wszystko wkoło mnie jakby gasło,marniało.Szybko wstałam i powróciłam do normalnych zajęć…Jutro czas sprzątania posesji.I chce się żyć.Wiosna?A może ,to Ty mój Aniele ukochany?….jm