Powrót niewiernej kury…

Od kilku dni, nie widziałam naszej jedynej kury Maryny.Wcześniej nieźle ją poturbowała nasza suka Brenda,ale obtrzepała się z piór i pobiegła do kurnika.Pomyślałam sobie ,że może gdzieś padła w krzaczkach,albo coś ją pożarło,jak to na wsi.Kogut John,został sam.Nawet nie miał apetytu,bo ziarno zostawało w korytku.Łaził i grzebał coś w ogrodzie ,albo za płotem u sąsiada.Dzisiaj pomyślałam ,że może zawiozę go do mamy na wieś,tam jest kilka kurzych "dziewczyn " w kurniku,nie będzie się nudzić.Przymroziło trochę,nalałam kogutowi ciepłej wody,nasypałam świeżych ziarenek.Wyjrzałam przez okno i patrzyłam z niedowierzaniem.Nasza Maryna dumnym krokiem wchodzi do kurnika ,a John za nią….Wróciła do kurnika ,jak pokłócona żona od matki po małżeńskiej kłótni.Poszłam do kurnika zobaczyć tą "latawicę",a ona dumna przytulona do swego "chłopa"drzemała na grzędzie….Mam nadzieję ,że Maryna już nic nie wywinie naszemu Johnowi….jm