Chleb i piórka na dobre sny…

Od momentu przeniesienia się na wieś,rozmyślam ,co zrobić ,aby stać się choć trochę samowystarczalną.Owoce i warzywa mam,jajko kura zniesie,kozę też mam,czekam na jej zdrowe mleko,ryby w stawie są…Przyrzekłam sobie ,że będę piec chleb,bułeczki z ziarnami.Zabrałam się za wypiek chleba…Ciasto pięknie wyrosło,posypałam wierzch slonecznikiem i włożyłam do rozgrzanego piekarnika.Zaglądałam z przejęciem przez szybkę,czy aby coś złego się nie dzieje.Po chwili kuchnię wypełnił zapach i ciepło,które sprawiło,że anioły które w między czasie malowałam uśmiechały się radośniej…Mocno zarumieniony chleb wyjęłam z piekarnika i wyłożyłam na lnianą ściereczkę.Dwa pachnące bochenki chleba,a tyle doznań…Za oknem zaszczekał pies,kot na parapecie zamiałczał,w piecu powoli wygasał ogień,tylko anioły coś cichutko nuciły i rozsypywały piórka na dobre sny….jm