Kiedy miałam 8 lat,św.Mikołaj przyniósł mi piękne siwe łyżwy do jazdy figurowej.Były takie maleńkie(rozmiar1).Kiedy uczyłam się na nich jeździć,to wszystko inne było bez znaczenia.Potrafiłam przemierzać kilometry,po skutej lodem rzece.Wracałam do domu wieczorem,zmarznięta,głodna,ale szczęśliwa.Robiłam piruety,przeplatanki,jaskółki,podskoki.Grałam z chłopakami w hokeja.Nogi miałam sine od uderzeń ,upadków,ale za to zabawa była nieziemska…Potem św.Mikołaj o mnie zapomniał,bo chyba byłam niegrzeczna.A pewnego dnia,przyniósł mi Anioła,pięknego i dobrego.Oczy jego łagodne ,a uśmiech jasny i ciepły.Niekiedy i mój Anioł o mnie zapomina,ale wiem ,że gdzieś jest i ta wiara dodaje sił i sprawia ,że gdzieś w środku jestem małą,zasmarkaną dziewczynką…jm