Od kilku dni, mamy kozę Tosię.Tak naprawdę, pierwszy raz mogłam z bliska przyjrzeć się temu zwierzęciu.Tosia od razu podbiła nasze serca.Taka mała ,rogata ważniara z charakterkiem.Dwa dni temu,wybrałam się z Wiki nad staw połowić ryby.Taka sielanka,słońce,cisza i lekko falująca woda.W pewnym momencie zobaczyłam jak w kierunku stawu biegnie Tosia ,a za nią nasza suka Brenda.Koza wpadła do stawu i zaczęła płynąć,wszystko było jak we śnie.Chciałam skoczyć za nią,ale zobaczyłam ,że płynie do brzegu.Kiedy wyszła zaatakowała ją Brenda,to było straszne.Złapałam Brendę za obrożę i odciągnęłam od kozy,a ta niesforna Tośka z nadgryzionym uchem zamiast uciekać,podbiegła do Brendy,która swoimi kłami ugodziła Tośkę w udziec.Kiedy w końcu wzięłam Brendę na smycz,przekazałam ją Wiki.Tośkę wzięłam na ręce i zaniosłam do jej zagrody.W pewnym momencie koza wyrwała się i z powrotem pobiegła do Brendy,zabrakło nam sił,bo Brenda znowu ją zaatakowała….W końcu sytuacja została opanowana.Po całym tym zdarzeniu,nie mogłam zrozumieć ,dlaczego koza Tosia nie uciekała przed Brendą ,tylko szła na jej ostre zęby …Tosia czuje się dobrze,ma apetyt i nie czuje strachu ani przed naszymi psami Aresem i Glutkiem,ani przed suką Brendą.Pocieszna jest, ta nasza waleczna Tośka ….jm