Darcie piór….

Pamiętam taki jeden wieczór.Siedziałam u babci w pokoju i grzałam sobie plecy przy piecu.Za oknem ciemno,gałęzie starej czereśni pukały w szybę.Przy piecu w drewnianych skrzynkach suszuły się włoskie orzechy,dojrzewały pomidory,wylegiwały w sianie złote renety…Zaszczekał pies.Z kuchni dochodziły nieznajome głosy.Kiedy otworzyłam drzwi,zobaczyłam kobiety ze wsi i duże papierowe worki,a w workach pióra.Gospodynie usiadły na niskich taboretach i darły pierze.Miałam niesamowitą zabawę,wszędzie fruwały małe piórka i delikatny puch.Słuchałam niesamowitych opowieści o przeżyciach z czasów wojny,o diabłach,duchach…itp.Wyglądałam jak wystraszony,kichający kurczak.Cichutko wymknęłam się do pokoju i wsunęłam pod ogromną babciną pierzynę.Ogarnęło mnie błogie ciepełko i zapadłam w sen…Cudowne były te sąsiedzkie spotkania,przyśpiewki,opowieście trochę nie z tej ziemi,zapachy wiejskiego chleba,mleka,no i miodu…..Ach….!…jm