Troskliwa matka…

Paulina przyszła na świetlicę z gorączką.W domu ,nikogo nie było.Otuliłyśmy ją,zrobiłyśmy gorącą herbatkę z cytryną .Zobaczyłam,że z jej uszu wypływa żółta ropa,nos ma zapchany strupami,oczy załzawione.Ciepłą wodą przemyłam oczy ,uszy,nosek.Miejsca ,które były poranione ,posmarowałam maścią.Wezwałyśmy matkę Pauliny.Była oburzona,jak mogłyśmy jej zawracać głowę takim drobiazgiem,przecież Paulina specjalnie tak się zachowuje,aby zwrócić na siebie uwagę,a wogóle ,to wstrętna kłamczucha,która lubi ,aby się nią zajmować.Patrzyłam na nią i nie wierzyłam ,że to matka…,poprosiłam grzecznie,aby poszła z Pauliną do lekarza,a jutro przyniosła książeczkę zdrowia………Zastanawiam się ,jak można patrzeć na chore dziecko ,przecież Paulina musiała strasznie cierpieć.Kto miał kiedyś chore uszy ,ten napewno wie jaki to ból….jm