O godz.19.oo,wybrałam się za miasto,aby pojeździć na rolkach.Było lekkie zachmurzenie.Pokonywałam trasę w tempie dośc szybkim.Zerwał się wiatr,łany zbóż tańczyły walca,drzewa gubiły maleńkie suche gałązki,które utrudniały jazdę.Naraz, niebo zaczęło płakać dużymi kroplami deszczu.Chciałam ukryć się gdzieś w zacisznym miejscu,ale deszcz był ciepły,pachnący wakacjami z dzieciństwa.Nie zważałam na ulewę ,tylko jechałam przed siebie.Ależ,to było cudowne uczucie.Deszcz chłodził rozgrzaną twarz,delikatnie łagodził zmęczenie.Kierowcy patrzyli zdziwieni na moją radość ,której nie trudno było nie zauważyć.Przemoknięta do suchej nitki,pokonywałam kilometry w zupełnej chwilowej wolności …Pewnego letniego dnia ,jako dziecko biegłam podczas burzy po rozgrzanej asfaltowej drodze.Woda z kałuży rozbryzgiwała się pod stopami.Chciałam wbiec w królestwo tej przecudownej chwili,wtedy ostatni raz widziałam kuropatwy i małe zajączki,które skryły się pod tęczą….jm