Fabryka konserw…

W letnie wakacyjne poranki, lubiłam spacerować po wiejskich dróżkach.Zaglądałm na szkolne boisko,do sadu.Wdrapywałam się na drzewa morwowe i ze smakiem zajadałam czarne morwy,białe były za mdłe.Gospodarze wypędzali swoje krowy i owce na pastwiska,gospodynie karmiły drobne ptactwo domowe.Lubiłam zaglądać do p.Gracy.Często siedział pod rozłożystą jabłonią,która rodziła ogromne, żółte jabłka.Jego żona wyrabiała ręcznie chleb i bułeczki ,potem wypiekała w glinianym piecu.Śniadanie było pyszne;chrupiący chlebek z mlekiem prosto od krowy… Po wojennych opowieściach szłam nad rzekę,która płynęła u podnóża górki, na której stał kościół.W wodzie leżały duże kamienie,a pod nimi małe rybki.Lubiłam siedzieć na rozgrzanych głazach i patrzeć na małe ławice połyskujące w słońcu.Potem zaglądałam do dużego ogrodu,tam pachniało trusawkami i czerwonymi porzeczkami ,w których rosła czereśnia.Posilona owocowymi darami lata,wracałam do domu.Kiedy zachodziło słońce,wchodziłam na dach domu i marzyłam o tym ,aby zobaczyć morze….Teraz mieszkam tak blisko,że mogę spacerować jego brzegiem każdego dnia .Marzenia się spełniają wtedy,kiedy kochamy,kiedy mamy w sercu radość,spokój.Marzę również o górach,jeszcze po nich nie chodziłam,ale mam nadzieję ,że kiedyś i to marzenie się spełni…Nie wszystkie marzenia się spełniają,może i dobrze,że tak jest.Na jednej z lekcji,nauczyciel zapytał mnie-jola, gdzie chciałabyś w przyszłości pracować? Odpowiedziałam ku rozbawieniu całej klasy…-w fabryce konserw ,a jak tam mnie nie przyjmą ,to może być w cyrku….jm