Był wiosenny ,słoneczny dzień….Podlewałam kwiatki na oknie,spojrzałam na ulicę.Stał mężczyzna przystojny,ale bardzo smutny.Czekał na kogoś..Zrobił się mały tłok ,młodzież wychodziła ze szkoły roześmiana,inni gdzieś biegli.Do mężczyzny podeszła dziewczyna w białym swetrze z rękawami szerokimi .Tłum przestał dla nich isnieć,wziął ją w ramiona i zaczął tulić tak,jakby nie widział jej wieki.Nie można bylo oderwać od nich wzroku,tyle miłości w nich było i tyle tęsknoty,bólu…W dłoni trzymała list,wyjął go z jej dłoni i podarł…Płakała…Całował jej łzy,włosy tak delikatnie,potem mocno wtulił ją w siebie i tak trwali.Pustoszała ulica,a oni wtuleni płakali….Kiedy w końcu pożegnął ją i stała tam sama,zdałam sobie sprawę ,ze płakałam razem z nimi,nawet jak już nikogo nie było….Jak miłością można zaczarować,wtedy ustaje ruch,milknie gwar,człowiek zauroczony chwilą nie jest w stanie zapanować nad swoimi emocjami….Ale najpiękniejsze było to,że tym maleńkim kawałeczkiem dnia,wypełnili moje serce tęsknotą,że można tak pięknie kochać.I nieważne,że może było ich to ostatnie spotkanie,najcudowniejsze jest to,że zatrzymali czas i dali nadzieję,że miłość istnieje,że rodzi się jak wiosna,jak maleńkie dziecko w swej niewinności.Tylko od nas zależy ,czy przetrwa zimę,deszcze i wichury,choroby i niedostatek,zdrady i zwąpienia….Miłość ….tęsknię za Tobą….jm