Janina i Andrzej…

Letni dzień.Babcia wśród rozgrzanych słońcem rabatów aksamitek,lobelii,

chryzantem.Dziadek uwija się przy pszczołach.Usiadłam na starej ,

ogrodowej ławce i patrzyłam na nich z zachwytem,bałam się odezwać,

aby ta chwila nie rozpłynęła się…Noc.Biegnę do domu babci i dziadka,

wiem ,ze tam nikt mnie nie skrzywdzi.Na starej szafie siedzi wiewiórka i

patrzy na mnie bystrymi oczkami.Dziadek opowiada mi bajkę,a babcia niesie

pyszne kakao…Sianokosy…Jedziemy z dziadkiem drabiniastym wozem na łąki,

upał nie do zniesienia.Grabimy siano i układamy je na wozie,wdrapuję się

na sam jego wierzchołek.Obserwuję zachód słońca,niebo ,drzewa.Zapach i

cykanie świerszczy.Na kolację zsiadłe mleko i młode ziemniaki z koperkiem.

Noc w stodole,dziecięce opowiadania o duchach,a świt budził nas promieniami

słońca wdzierającymi się przez szpary w starych deskach.Jaskółka wróciła

do gniazda ze śniadaniem, dla swoich żółtodziobych żarłoczków…Babcia

z dziadkiem w starej szklarni ,snują plany,opowiadają o starych dziejach ,

kiedy pracowali w Opatowie u dziedzica p.Karskiego…Pamiętam konie,

smak mleka prosto od krowy,trzaskający zimą ogień w piecu,jabłka

suszone,ogromną pierzynę i figurkę Matki Boskiej,na którą  patrzę,

każdego dnia ze wzruszeniem.Mam też stary babciny czajnik i starą

ogrodową konewkę…Ale najpiękniejsze mam wspomnienia o Nich,

bo zaszczepili we mnie szacunek do przyrody,do pracy.Nauczyli

jak z maleńkiego nasionka wyhodować begonię,lobelię,pomidory itp.

Jeszcze widzę ,jak babcia siedzi pod kwitnącą jabłonią i nuci sobie coś

cichutko,a dziadek ostrzy kosę osełką….