Pamiętam ten dzień…

Kiedy wspominam tamten dzień,to wydaje mi się ,że jest odleglejszy,niż

wszystko inne.Obudziłam się wtedy ,jako osoba bez dzieci ,męża ,wszystko

było bardziej nierzeczywiste,zaśnieżone ,mrożne.Pamiętam lęk mojej babci,

która odwiedziła nas na wiejskie świnio-bicie.Dzieci!Wojna!.Patrzyłam na nią

obojętnie,bez emocji.Powiedziałam -babciu wszystko sie ułoży,zobaczysz ,że

to nie będzie wojna ze strzelaniem,z masowym zabijaniem.Wiem ,że tak

będzie .Nie bój się!Odprowadzałam ją przez pola i lasy do domu(5 km).

Bała się o dziadka.Mówiła ,czy wystarczy mi mąki,soli,cukru?

Nie potrafiłam wtedy sobie wytłumaczyć,dlaczego we mnie jest tyle spokoju,

grzęzłam w metrowych zaspach, nikogo nie było,lasy,powietrze jak kryształ,

słońce.Ogarnęła mnie jakaś radość,że jestem daleko od ludzi,od tej wojny.

Wiedziałam ,ze nic już nie będzie takie samo…Kiedy teraz wspominam ten

dzień,to pamiętam skrzący się śnieg w słońcu i moją kochaną babcię,jak idzie

lasem do domu.Pożegnałyśmy się tak ,jakbyśmy się miały już więcej nie

spotkać.Pamiętam ,jak bardzo mnie tuliła ze łzami w oczach.Nie było we mnie

lęku,tylko jakaś nieobecność w tym co się wydarzyło…..13.12.2006,środa