Umieranie nie boli…

Jestem….

Był krzyk,

był delikatny szum,

szare kolory z elipsowatym światłem.

Ciepło otaczało mnie i pulsująca miłość,

potem pustka i obolała dusza,bo czegoś żal…

Delikatnie dotykały mnie anioły po obolalych miejscach,

prosiłam o wyszeptanie maleńkiej modlitwy do bożego ucha.

Nie chcę pustyni w duszy ,choć są tacy ,co mówią ,że jest potrzebna,

aby dojść do własnego źródełka życia.

Panie ,jaką masz dla mnie niespodziankę,

co mam zrobić jeszcze,aby zasłużyć na Twój niebiański dom?

Wczorajsze morze miało zapach młodości,

nóżki małej dziewczynki zanurzały się w maleńkich falach,

spojrzałam w niebo z zachodzącym słońcem i pomyślałam ,

że może, po to właśnie jestem,aby to wszystko bardziej docenić.

Wiem jedno,że muszę kochać jeszcze bardziej…