Konstanty z leśnej głuszy…

Kostek o błękitnych oczkach

z przytulanką Lusią.

Nóżki jego takie maleńkie,

paluszki jak muszelki.

Wspinał się dzielnie po ogrodzeniu mrowiska,

pies Bazyl wiernie służył małemu brzdącowi

i nie odstępował go na krok.

Obok Kostka zamieszkują leśne skrzaty,

które nikomu nie zazdroszczą,sami nazywają

przedmioty codziennego użytku.

Pola z łanami zbóż i piołunem

rozsiewają zapach oddalenia i tajemnicy.Wyczuwa sie obecność

kota Miłka z anielskimi skrzydłami i jego zwariowanej kociej rodzinki.

Całuję Kostka w rumiany policzek,jeszcze słodki od zjedzonego

z cukierniczki cukru i wracam do szumu samochodów,

ludzi,którzy sami nie wiedzą po co i gdzie idą.

Zaginiony świat Kostka jest zbyt bajeczny i piękny,

ale czy musi się zmieniać,aby przetrwać w swej dziewiczości?