Chodzę boso po łące
całej w rumiankach i ziołach.
Choć w sercu smutek,
zrywam je i wyplatam z nich wianuszki
uśmiechając się z rozmarzeniem.
W koniczynie pszczoły uwijają się
zgrabnie ,aby zdążyc z pracą przed deszczem.
Usiadłam w trawie,małe mrówki
dzielnie bronią swego terytorium,
przeprosiłam i poszłam zrywać polne maki.
Delikatne płatki tańczyły, zapraszając
wszystkich do wspólnego pląsu.
Włożyłam wianek na głowę,
a moja sukienka w czerwone różyczki
tak ładnie układała się kiedy dumny wiatr
pachnący skoszonym sianem,
zaprosił mnie na spacer.
Zaprowadził pod młodziutką czereśnię,
potem na błyszczące w słońcu truskawki
i jak to wiatr poleciał za las.
A ja zdjęłam swój rumiankowy wianek
i ubrałam w niego zadumanego ,
polnego stracha na wróble…