Pustelnia starego zakonnika…

Zachwyca mnie dzisiejszy poranek,

zapach lata,który wydostaje sie z każdego zakamarka.

Babcie pod cepelią spzedają goździki moje ukochane,

chabry,piwonie,margerytki jeszcze z kropelkami rosy.

Idę przez most,zachwyca mnie to urokliwe stare miasto.

Patrzę na kasztanowce ,ktore kąpią się w szemrzącej rzece.

Kaczki i łabędzie popisują się nurkowaniem  z

dumą wynurzając swoje połyskujące w słońcu dzioby.

Pomyślałam o wczorajszej sztuce teartalnej ,

której nie obejrzałam do końca.

Nie można oszukać swego ciała i duszy.

Nawet nie śmieszyły mnie komediowe sytuacje,

to dziwne ,jak sama się uwolniłam z tej ciemności .

Teraz chciałabym pobyć  ze sobą i pisać w samotności ,

może to już czas ,aby zniknąć i zamieszkać w opuszczonej

pustelni starego zakonnika,który odszedł zostawiając po sobie

magię tego miejsca i modlitwę ,która ciągle mieszka

w szparkach i pyle na ścieżkach ,którymi spacerował wspinając się

na swoją górę w zielonych dębach i klonach.

Tak o tym marzę ,więc czego się lękam….?