Zachwyca mnie dzisiejszy poranek,
zapach lata,który wydostaje sie z każdego zakamarka.
Babcie pod cepelią spzedają goździki moje ukochane,
chabry,piwonie,margerytki jeszcze z kropelkami rosy.
Idę przez most,zachwyca mnie to urokliwe stare miasto.
Patrzę na kasztanowce ,ktore kąpią się w szemrzącej rzece.
Kaczki i łabędzie popisują się nurkowaniem z
dumą wynurzając swoje połyskujące w słońcu dzioby.
Pomyślałam o wczorajszej sztuce teartalnej ,
której nie obejrzałam do końca.
Nie można oszukać swego ciała i duszy.
Nawet nie śmieszyły mnie komediowe sytuacje,
to dziwne ,jak sama się uwolniłam z tej ciemności .
Teraz chciałabym pobyć ze sobą i pisać w samotności ,
może to już czas ,aby zniknąć i zamieszkać w opuszczonej
pustelni starego zakonnika,który odszedł zostawiając po sobie
magię tego miejsca i modlitwę ,która ciągle mieszka
w szparkach i pyle na ścieżkach ,którymi spacerował wspinając się
na swoją górę w zielonych dębach i klonach.
Tak o tym marzę ,więc czego się lękam….?