Miłość po błocie chodzi…

Stałeś taki dumny ,zamyślony,

nad głową wyłaniał się witrażowy Chrystus.

Patrzyłam na Ciebie ze spokojem i dumą.

Kiedy zamykasz oczy i pochylasz głowę

Jesteś taki nieodgadniony,daleki.

Nawet się nie usmiechnąłeś,

Twój głos załamywał się łagodnie,prawie spiewałeś.

Od morza powiał chłodny wiatr,

Wyszedłeś już uśmiechnięty i wolny

a ja z drżeniem serca podarowałam Tobie

bukiet chabrów z kłosami zbóż.

W Twoich dłoniach pachniał latem i miłością

skrywaną od lat….

Szłam zamknięta w swoje dłonie,

mijałam nieświadomych niczego ludzi.

Młoda ,pijana dziewczyna głośno mówiła

o wczoraj przeżytej milości,

policjant zabrał jej kolegę i powoli odjechali.

 Krzyczała nienaturalnym głosem,

a ludzie ze zgorszeniem patrzyli na nią.

Idę ulicą całą w kwiatach,

zobaczę go jeszcze raz i pomodlę się o szczęśliwy powrót do domu…