Stąpam po kruchym świecie rzeczywistości,
w górze anioł rozpostarł swe opiekuńcze skrzydła.
Słyszę głos ,który sprawia,że moje oczy zamykają się
a łzy wnikają w mą duszę.
Palcami dotykam suchych ust,które krwawią i bolą.
Unoszę głowę i widzę mój świat jutra.
Boję się wejść w gęstą mgłę moich przeżyć,
drzewa ,które mijam szepczą do mnie po cichu
wskazując kierunek mej drogi.
Wiatr już dawno przestał chłodzić moje zmęczone czoło…
Leżę w łóżku,firany lekko rozchylają swoje poły
zapraszając do wyjścia.
Otwieram szeroko okno i staję na nim,
moje nogi słabną,podnoszę ręce do góry
i unoszę się jak pył ze skrzydeł motyla,
którego dotknęły Twoje dłonie…