Założyłeś koronę cierniową na swoją skroń,
kroczysz z wyciągniętymi rączkami małych dzieci niechcianych przez nikogo,
z młodzieżą,której nikt nie rozumie ,nawet ona sama.
Z młodym kapłanem i kobietą ze starego kościółka,której oczy ciągle płaczą.
Leżysz zwinięty w kłębek na zgrzebnym posłaniu i cierpisz w samotności,
nikt nie zrozumie Twej siły i miłości do Niego.
Łzami obmywasz serce ,które błyszczy i pachnie świeżą żródlaną wodą.
Twoja codzienna ścieżka wśród szumiących drzew,polnych maków i mięty,
wśród modlitwy ,która koi ból i osamotnienie,
choć wiesz ,że nie Jesteś sam.
Bóg wyciąga do Ciebie dłoń,uchwyć jej mocno i idż Jego śladem,
patrz bez bólu na słońce,uśmiechaj się swymi błękitnymi oczami ,
zarażaj swoją miłością każdego napotkanego wędrowca ,który gdzieś
zgubił swoje życie na tej drodze pełnej niepokoju i strachu.
Uchwyć jej mocno i trwaj w miłości do Niego,
bo kochasz tak pięknie,jak kocha się ciemny tunel
z jasnym światełkiem nadziei i miłości tak czystej jak kryształ.
Nie lękaj się wyciągniętej dłoni z małymi, delikatnymi pączkami róż…..
Jesteś taki mądry w swej delikatnej mądrości.