Zmarszczki na sercu…

Czuję w sercu taką lekkość,jakbym była maleńka cząstką dmuchawca latawca.

Wystarczy być cierpliwym i wierzącym człowiekiem ,aby dojść do takiego stanu

ducha.Jeszcze kilka dni temu walił się mój cały świat.A teraz jest tak jakoś

błogo.Wczoraj kiedy zachodziło słońce ,nałożyłam łyżworolki i pędziłam na nich

z taką rozkoszą ,że chciało mi się krzyczeć ze szczęścia.Zapach zbóż ,miasto

moje w dole skąpane w pomarańczowym słońcu.Ręce same biły brawo

na znak zwycięstwa,że ten dzień był piękny.Wcześniej wystawiałam swoje

prace na "Jarmarku Gryfitów"i bylo pięknie,poznałam cudownych ludzi,

moje pracy rozświetlały oczy kupujących ,oglądających.Piękne są wtedy oczy

człowieka ,kiedy je coś zachwyca,kiedy patrzą na daną rzecz z rozmarzeniem.

Czułam się wczoraj pomimo zmęczenia jakaś uwolniona .I ten sms ,to

męskie mistrzostwo świata zagubienia w świecie.Ale tacy są mężczyżni i

chyba dlatego u mnie taka fascynacja człowiekiem….

A dzisiaj,nowy wakacyjny dzień.Chcę się nim cieszyć.Od rana porządki ,

zakupy.Zaraz pojadę na wieś będę zajadac truskawki ,poziomeczki,

pić mleczko od krówki takiej prawdziwej,chodzić boso po trawie,

będę zrywać kwiaty i zasuszać je do moich prac.I choć niebo się

troszeczkę zachmurzyło,to dziekuję Bogu za ten dzień i to ,że tak bardzo mnie

rozpieszcza i tuli wygładzając każdą zmarszczkę na moim sercu….jm